Lepiej mądrze milczeć, niż głupio gadać



W ostatnich dniach wokół naszej ukochanej reprezentacji pojawiło się mnóstwo wypowiedzi, których styl nie był górnolotny. Sytuacja wyglądała tak, jakby każdy z gentelmanów o których będzie mowa w poniższym tekście chciał wygrać zakład o to, kto się bardziej skompromituje. A przecież mówimy tu o najważniejszych osobach w naszej rodzimej piłce.

Brzęczek strzela, ale kulą w płot

Po październikowych meczach z Portugalią i Włochami klimat wokół reprezentacji, osoby selekcjonera i jego decyzji personalnych był mówiąc prosto fatalny. Ja sam uważam, że czas który mieliśmy od września, w którym zagraliśmy 6 meczów nie został spożytkowany nawet w jednym procencie. Zrobiło się gęsto i pojawiły się pierwsze strzały w kierunku Jerzego Brzęczka ze strony piłkarskiego środowiska. Bardziej były to jednak strzały z gumki recepturki w ucho, albo z pistoletu na kulki, które miały trochę opiekuna naszej kadry pobudzić. Tymczasem stało się odwrotnie, bo następca Adama Nawałki rozsierdził się niczym Tuhaj-bej w „Ogniem i Mieczem” i bardzo szybko naprzeciw broni z plastiku postawił granatnik. Brzęczek ewidentnie ma problem z trzymaniem nerwów na wodzy. Zaczęło się od ostrej reprymendy w kierunku Roberta Lewandowskiego, któremu nie spodobało się nowo testowane ustawienie (akurat ten krok był moim zdaniem uzasadniony i potrzebny, ale taka wypowiedź powinna paść w szatni, a nie na konferencji prasowej). Kolejne wypowiedzi które się pojawiały powodowały jedynie częstsze przecieranie oczu wszystkich kibiców i ludzi ze środowiska. Fakt że selekcjoner publicznie oświadcza, że regularna gra w klubie nie jest decydującym kryterium o powołaniu do reprezentacji jest co najmniej dziwny. Co to jest za komunikat?! Co to jest za komunikat od szefa reprezentacji, że chłopie ty sobie możesz nie grać? [...] Przestańmy wierzyć w te głupoty opowiadane przez ludzi w polskiej piłce, że nie ma znaczenia że piłkarz nie gra. Ma znaczenie, ma ogromne znaczenie – ocenił stanowczo Mateusz Borek w „Misji Futbol” i nie sposób się z nim nie zgodzić. Niestety im dalej w las, tym gorzej. Po przegranej z Czechami w po prostu kompromitującym stylu selekcjoner na pytanie czemu zrobił 3 zmiany skoro mógł 6, odparł że musieliśmy gonić wynik i nie chcieliśmy tracić czasu wpuszczając kolejnych zawodników. Nie wykorzystujemy połowy zmian w ostatnim meczu gdzie można kogokolwiek  sprawdzić, coś przetestować. Jak mawiał mój współlokator – logika betonu (z całym szacunkiem). Przed meczem z Portugalią trener Brzęczek w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” powiedział […]pamiętacie, co się działo w Rosji przed mundialem? Stani (Stanisław Czerczesow) nie wygrał meczu przez ponad siedem miesięcy. Wszyscy eksperci orzekli, że reprezentacja jest skazana na kompromitację. Ludzie dookoła panikowali, ale kiedy z nim rozmawiałam, zachowywał spokój. Przetrwał. I doszedł z nią do ćwierćfinału, dziś jest w Rosji uwielbiany. Tak właśnie jest w piłce. Mamy trudną sytuację, ale nie możemy stracić rozsądku i cierpliwości. Selekcjoner w pewien sposób chciał się usprawiedliwić, pokazać że nie tylko jemu nie szło. Niestety przykład jaki podał nijak ma się do tego co dzieje się obecnie w naszej kadrze. Czerczesow obejmując „Sborną” jesienią 2016 dokonał rewolucji. Z 23-osobowej kadry którą Leonid Słucki wziął na EURO we Francji powołał zaledwie siedmiu piłkarzy. Rok później w gronie powołanych na Puchar Konfederacji było ich ośmiu, a na tegorocznym Mundialu sześciu. Stasiu wprowadził do reprezentacji takich piłkarzy jak Gołowin, bracia Miranczuk, Czeryszew czy Mario Fernandes i kosztem ogrywania ich poświęcał wyniki. Brzęczek rozsyłając pierwsze powołania zaprosił na zgrupowanie 14 zawodników którzy byli na Mundialu. Dodatkowo aż dziewięciu piłkarzy z obecnej kadry było w gronie powołanych przez Nawałkę na EURO we Francji. O żadnych podobieństwach nie ma więc mowy. Opiekun reprezentacji potwierdził że ma problemy z presją po tym, jak wywiadzie telewizyjnym publicznie „pozdrawiał” Michała Pola który mówiąc kolokwialnie robił sobie jaja na Twitterze po pięknym zwycięstwie naszej młodzieżówki nad Portugalią pisząc „Zmieniamy szyld, bierzemy Lewego i jedziemy dalej”. Temat przewinął się nawet na oficjalnej konferencji prasowej. Czyżby pewność siebie płynęła ze „zwycięskiego remisu” naszych orłów w Portugalii? Czytając i słuchając tego wszystkiego zaczynam tęsknić za ciszą medialną oraz za „zarówno w ofensywie jak i defensywie” Adama Nawałki.

Boniek grozi palcem

Wiadomo że każdy trener reprezentacji musi budować swoją reputację i pozycję od zera, a budują ją głównie wyniki. W przypadku Brzęczka ich nie ma, a z ust prezesa PZPN coraz częściej między wierszami pojawiają się ostrzeżenia i reprymendy w kierunku następcy Adama Nawałki. Boniek z jednej strony zapewnia że selekcjoner ma pełen komfort pracy, zaufanie i autonomię jeśli chodzi o decyzje, jednak z drugiej w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” mówi tak – […]jeśli selekcjoner otoczy się zawodnikami, którzy bardziej potrzebują kadry niż kadra ich, to nigdzie nie pojedziemy. Strata czasu. Oczywiście nie sposób się z tym nie zgodzić, ale media nie są odpowiednim miejscem na przekazywanie takich rad, a powinien nim być gabinet przy ul. Bitwy Warszawskiej. „Zibi” kontynuował wątek w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówiąc choćby że powoływanie np. Kuby Błaszczykowskiego to profanacja reprezentacji, ale już np. zatrudnienie w sztabie szkoleniowym skazanego za udział w aferze korupcyjnej w polskiej piłce Andrzeja Woźniaka jest jak najbardziej słuszne. Czyżby podwójne standardy? Brzęczek odpowiedział w telewizyjnym wywiadzie że nikt nie ma prawa ingerować w jego decyzje. Przepychanek ciąg dalszy. Byłemu piłkarzowi Romy i Juventusu nie spodobało się również, że publiczne podważanie przez niego kompetencji trenera skrytykował Jerzy Dudek. Wydźwięk tweeta Bońka w tej sprawie był mniej więcej taki, że skoro on zorganizował Dudkowi pożegnalny mecz w reprezentacji i zrobił go ambasadorem finału Ligi Europy 2015 to ten powinien być mu wdzięczny i powstrzymać się od takich opinii. Jak to wygląda? Niech sobie każdy sam oceni. Ciekawą kwestię poruszył w „Misji Futbol” Tomasz Smokowski. Dziennikarz Polsatu Sport stwierdził, że prezes PZPN jest osobą która lubi nad wszystkim trzymać pieczę i irytuje go jeśli ktoś nie liczy się z jego zdaniem. Według dziennikarza to było jednym z powodów dla których wizje Bońka i Nawałki zaczęły się rozjeżdżać, bo ten drugi chciał po prostu mieć pełną autonomię i podejmować decyzje bez zbędnych komentarzy. Czyżby niespełnione selekcjonerskie ambicje „Bello di Notte” znów wezbrały? Niewątpliwie Jerzy Brzęczek ma mniej argumentów do tego by w wielu kwestiach stanowczo powiedzieć „NIE”, a to jest już bardzo niepokojące.

Krychowiaka alternatywna rzeczywistość

Do grona „złotoustych” dołączył także Grzegorz Krychowiak. Pomocnik reprezentacji i Lokomotiwu Moskwa był najsłabszym z Biało-Czerwonych w meczu z Czechami. Jak nasza gra w Gdańsku wyglądała każdy widział, ale według „Krychy” zagraliśmy dobrze i są powody do optymizmu. Nie wiem jak bardzo różowe musiałyby być okulary na moich oczach, żebym mógł stwierdzić to samo. Kiedy dziennikarze zasugerowali delikatnie, że takimi stwierdzeniami mija się z prawdą, zawodnik dość mocno się oburzył.  Szkoda że od dwóch lat nie potrafi zejść na ziemię i realnie ocenić swojej dyspozycji.
Napisałbym jeszcze o Tomaszu Hajcie i jego żenujących komentarzach pod adresem kadry U-21 i jeszcze bardziej żenujących próbach wycofania się z nich po awansie na młodzieżowe EURO, ale ten felieton i tak jest już za długi.

Dawid Ziółkowski

Komentarze